czwartek, 1 grudnia 2011

DO PRZYJACIÓŁ KRESOWIAN, INTERNATÓW I ZNAJOMYCH

 Szanowni Państwo.
     Oskarżony zostałem przez prokuratora Mirosława Puzanowskiego z Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Rzeszowie (sprawa S22/10/Zk) o to, że w okresie od 11 maja 1946 r. do 01 marca 1948 r., będąc funkcjonariuszem państwa komunistycznego, dopuściłem się podczas i w związku z urzędowaniem 197 zbrodni komunistycznych będących jednocześnie zbrodniami przeciwko ludzkości, chociaż w tych zbrodniach i ludobójstwie, nie ma ani jednego trupa. Chodzi tu o okres, gdy pracując w organach bezpieczeństwa, pełniłem funkcję szefa Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Jarosławiu.
     W związku z tym, że spawa ta została nagłośniona  w dzienniku NOWINY, pod anonimowym tytułem „Łukasz  K.”,  postanowiłem podać swoje imię i nazwisko do publicznej wiadomości i wyjaśnić w olbrzymim skrócie całą sprawę, o co tu chodzi. Nie ma jeszcze procesu sądowego i wyroku, ale IPN wraz z NOWINAMI już wydały wyrok, że jestem zbrodniarzem i ludobójcą, jakiego do tej pory w Polsce nie było.
Szanowni Państwo.
     Jestem Kresowianinem z Wołynia, gdzie przeżyłem wraz z rodziną całą gehennę zbrodniczej działalności OUN - UPA. Spalony dom, śmierć jedenaście osób z rodziny brata dziadka, tułaczka całej rodziny po przygodnych kątach, a potem moja zimą 1943/1944 z bronią w ręku w lasach Zamłyńskich n/Bugiem w Oddziale Samoobrony. Po powrocie na rodzinne zgliszcza, z donosu OUN do gestapo (gdy zobaczyli, że jeszcze żyjemy), aresztowany zostałem przez gestapo i osadzony w Lubomlu wraz z ojcem Stanisławem, bratem ojca Antonim i jego zięciem Mikołajem. Zostaliśmy zwolnieni tydzień przed nadejściem fontu.
Po wyzwoleniu tych terenów od hitlerowców, powołany zostałem do „Istriebitielnego batalionu”  wraz ze swoim kuzynem i 12 Ukraińcami z naszej wsi, do ochrony ludności przed UPA. Po dwóch miesiącach, gdy w Łucku na Wołyniu, sformowano z reszty żyjących Polaków (partyzantów, żołnierzy samoobrony) batalion Wojska Polskiego, skierowany zostałem do tego batalionu. Wraz z nim przybyłem do Rzeszowa. Tu przy ulicy Lwowskiej formowała się 10 dywizja 2 Armii Wojska Polskiego. Wcielony zostałem do plutonu żandarmerii 2 zapasowego pułku piechoty, przechodząc intensywne szkolenie i musztrę w terenie. Ochranialiśmy również jedyny drewniany  most na ul. Lwowskiej i patrolowaliśmy ulice.
28 października z pola ćwiczeń na Drabiniance, nasz  pluton w liczbie 25 żołnierzy wezwany został do koszar, gdzie oświadczono nam, że skierowani  będziemy do Resortu Bezpieczeństwa Publicznego w Rzeszowie. W wojsku żołnierz służby nie wybiera i każdy z nas odpowiadał, że „Jestem  żołnierzem i tam gdzie będę skierowany, będę służył Ojczyźnie”.
Przez miesiąc czasu zakwaterowani byliśmy w gmachu przy ul. Jagiellońskiej 17 i pełniliśmy wartę, gdyż byliśmy jedyną grupą umundurowaną w mundury wojskowe. Potem rozdzielono nas po wydziałach. Mając ładny charakter pisma oraz biegłą znajomość języka rosyjskiego, otrzymałem funkcję sekretarza Wydziału I. Tłumaczyłem pracownikom zaświadczenia (obok polskiego na rosyjski) służące za dokument kim są, na wypadek kontroli  przez patrole wojskowe, gdyż duża część pracowników była w ubraniach cywilnych.
     W połowie 1945 r. skierowany zostałem do pracy w PUBP w Przemyślu na stanowisko zastępcy szefa Urzędu. Znałem biegle w mowie i piśmie język i rosyjski i ukraiński, a tam znajomość tych języków była niezbędna. Przemyśl liczył wówczas  40 tys. mieszkańców.  Stacjonowała tu 9 Drezdeńska Dywizja Piechoty 2 Armii WP, była repatriacja ludności  Polaków ze Stanisławowa, Tarnopola i  Lwowa do Polski, a Ukraińców na teren Ukrainy. Był duży ruch graniczny, przede wszystkim kolejowy i przemarsz frontowych wojsk ZSRR do Lwowa. W terenie duże zgrupowanie oddziałów AK z terenów Lwowa  okolic, a rejon wschodni powiatu całkowicie opanowany przez UPA.  Wraz z Szefem nie zrobiliśmy żadnego nierozsądnego kroku w stosunku do polskich oddziałów partyzanckich AK, jak i do dużego zgrupowania oddziałów BCh, którym dowodził Roman Kisiel i wyprowadziliśmy jego zgrupowanie z lasu w drodze pertraktacji, a nie siły.
Z dniem 11 maja 1946 r. skierowany zostałem do PUBP w Jarosławiu, na stanowisko  szefa tego Urzędu, również z tego powodu, że znałem dobrze język ukraiński, a tam też  część powiatu położona po wschodniej stronie Sanu, opanowana była przez sotnie UPA:  „Kruka”,  Kalinowicza”,  „Bryla”, „Tuczy”  i  „Szuma”  z kurenia  Iwana Szpontaka ps. „Żeleźniak”.
Był to okres przed Referendum, które odbyło się 30 czerwca 1946 r. Należało wraz z 26 pp, 40 PAL, stacjonującymi w Jarosławiu i Milicją Obywatelską, zabezpieczyć teren i lokale wyborcze. Musiałem wraz komendantem KP MO chor. Józefem Pileckim odwiedzić wszystkie posterunki MO w 11 gminach i lokale wyborcze. Sprawami wewnętrznymi Urzędu, zgodnie z podziałem pracy kierował mój zastępca ppor. Józef Warchoł, a po jego odejściu Ryszard Młynarski.
W niedługim czasie, bo 19 stycznia 1947 r. odbyły się wybory do Sejmu RP. Podobnie jak w czasie Referendum, należało zabezpieczyć teren, rozlokować wraz z wojskiem grupy ochronne i dokonywać kontroli stanu zabezpieczenia. Od dowódcy 40 PAL miałem upoważnienie do kontroli wszystkich grup wojskowych w terenie, a z komendantem KP MO kontrolowałem wszystkie posterunki MO w terenie.
Przed wyborami , 07 stycznia 1947 r. doszło do zawieszenia działalności PSL w powiecie jarosławskim. Nie będę tej sprawy opisywał, gdyż wyjaśniłem wszystko na swoim blogu „lukaszkuzmicz.blogspot.com” - Fałszerstwa  IPN. Nie ja zawieszałem działalność  PSL w powiecie, bo nie miałem takich uprawnień. Decyzja zapadła na szczeblu KC PPR i MBP w Warszawie, a wykonawcą całej akcji był WUBP w Rzeszowie i wszystkich zatrzymanych zabrano do Rzeszowa. Te wszystkie działania, zatrzymanie osób i ich więzienie, prok. Mirosław Puzanowski przypisał teraz mnie, a jest to fałsz i nieprawda.
Po wyborach, Sejm RP 22 lutego 1947 r. ogłosił amnestię, która trwała do 28 kwietnia 1947 r. Wszyscy pracownicy operacyjni byli zajęci amnestią. Sprawę tą omówiłem osobiście na sesji sołtysów i wójtów w Starostwie Powiatowym i wręczono wszystkim plakaty ogłoszeniowe o amnestii, do rozklejenia w ternie, podpisane  moim imieniem i nazwiskiem. W  powiecie jarosławskim skorzystało z amnestii 308 osób. Należało więc przyjąć od wszystkich pisemne oświadczenia i ewentualnie broń od osób, które ją zdawały. Każdemu trzeba było wydać też zaświadczenie o ujawnieniu się.
Zanim skończyła się amnestia, 28 marca 1947 r. zginął w Baligrodzie od kul UPA gen. Karol Świerczewski. Wówczas z polecenia szefa WUBP w Rzeszowie płk Teodora Dudy, Urząd w Jarosławiu zdałem protokołem  por. Włodzimierzowi  Owsiejczykowi, a ja zostałem odkomenderowany do zajęcia się sprawami operacji wojskowej „Wisła” na terenie powiatu jarosławskiego, wraz z dowódcami 26 pp i 40 PAL w Jarosławiu. Pracą PUBP w Jarosławiu do 31 lipca 1947r. kierował por W. Owsiejczyk.
Z podziemiem polskim nikt wówczas nie walczył, gdyż jego działalność nie była znana organom bezpieczeństwa. Pisze o tym wyraźnie dr Zbigniew Nawrocki, były szef  Wydziału „A”  UOP w Rzeszowie, w swojej książce „Zamiast wolności UB na Rzeszowszczyźnie 1944-1949”, str. 143-144:
„Inwigilacji, rozpracowaniu agenturalnemu i operacjom pacyfikacyjnym podlegały dotychczas jedynie grupy po akowskie  „dzikie” i endeckie, kontynuujące przeważnie swa walkę w oparciu o struktury i składy osobowe z czasu okupacji niemieckiej, częściowo rozpoznane już i zlikwidowane przez UB. Głęboko zakonspirowany Rzeszowski Wydział „W i N „ pozostawał w dalszym ciągu nienaruszalny”. 
To prawda, ale w lipcu 1947 r. został on wykryty, nastąpiły w związku z tym aresztowania na terenie całego województwa. W Jarosławiu, WUBP w Rzeszowie dokonał pierwszych aresztowań 03.10.1947 r. Dla mnie to był  szok, gdyż do „W i N” należał mój oficer śledczy Jan Wawro, komendant Powiatowy MO chor. Józef Pilecki, kierownik Komisariatu KP MO  Michał Czarnecki, kierownik Referatu Śledczego KP MO Zygmunt Krzyżanowski  i Plęs Józef komendant Powiatowy ORMO. Z tymi ludźmi pracowałem codziennie więcej jak półtora roku i nie wiedziałem o ich przynależności do WiN. Z komendantem powiatowym MO, panem Józefem Pileckim jeździłem na wszystkie posterunki MO  w 11 gminach, razem zabezpieczaliśmy teren w czasie referendum i wyborów do Sejmu, współdziałaliśmy w okresie operacji wojskowej  „Wisła”, bawiliśmy się razem z jego żona i dziećmi na festynach i wypiliśmy nie jeden kieliszek wódki.    
Wszyscy oni, wraz z czołowym działaczem WiN Janem Prędkiewiczem,  zatrzymani zostali przez funkcjonariuszy WUBP w Rzeszowie i  tam osadzeni. Dalszy ciąg zatrzymań członków organizacji WiN następował w miarę wyników śledztwa i w niektórych czynnościach brali też udział funkcjonariusze PUBP w Jarosławiu. W całości śledztwo prowadził WUBP w Rzeszowie, a zatrzymani osadzeni byli do czasu rozprawy na Zamku -  więzieniu w Rzeszowie. Pan prok. Mirosław Puzanowski wszystkimi aresztowaniami  i więzieniem tych ludzi w PUBP w Jarosławiu obarczył mnie.
Pragnę również wyjaśnić Państwu, skąd się wzięły te 197 zbrodni komunistycznych, powiązanych z ludobójstwem?  Otóż po wydaniu ustawy o IPN, w latach 2001 – 2002 prok. Mirosław Puzanowski przesłuchał około 600 świadków w sprawie działalności PUBP w Jarosławiu, ale w ich zeznaniach nic nie było przeciwko mnie i nie robił w związku z tym aktu oskarżenia.
Przyczyną postawienia mi 197 zbrodni komunistycznych powiązanych z ludobójstwem teraz,  było to, że w 2006 roku wydałem książkę pt. ZBRODNIE BEZ KARY, w której opisałem część zbrodni OUN- UPA dokonanych na Wołyniu, a bardziej dokładnie ich zbrodnie popełnione na terenie południowo – wschodnich terenach Polski,  w jej obecnych granicach, i w  województwie rzeszowskim. Poddałem w niej ostrej krytyce dr Grzegorza Motykę, który pracując w IPN w Lublinie, wydał książkę „ Tak było w Bieszczadach”, fałszując fakty i zbrodnie UPA. W swojej książce „Zbrodnie bez kary” odniosłem się też krytycznie do konferencji „naukowych”, zorganizowanych przez IPN w Lublinie w dniach 24-25 maja 2001 r. nie w sprawie ewidentnych zbrodni  OUN – UPA na Wołyniu, a w sprawie „ omówienia antypolskiej akcji OUN- UPA na Wołyniu i Galicji Wschodniej w latach 1943 – 1944”. Takie same krytyczne uwagi napisałem o konferencji, zorganizowanej  18 kwietnia 2008 r. w Krasiczynie k/Przemyśla, przez IPN w Rzeszowie,  w sprawie „Krzywd doznanych przez Ukraińców  w ramach akcji „Wisła”.(Str.248-249). Po tej konferencji w Super Nowościach Nr 86(1382) z dnia 06 maja 2002 r. ukazał się wywiad z dr Janem Pisulińskim z IPN Rzeszów, w którym pomniejszał znaczenie i siły UPA, a przecież przed operacją  „Wisła” były one najsilniejsze, bowiem nikt ich wcześniej nie rozbił i takie twierdzenie poddałem w książce krytyce.
Prawda jest taka, że w Polsce, określanej  jako DEMOKRATYCZNEJ tylko od 1989 r., żadna hurtownia dystrybucji książek nie przyjęła mojej książki do księgarń, gdyż jej temat nie pasował do ślepej i kompromitującej Polskę  pro banderowskiej polityki  po  1989 roku. W tej sytuacji założyłem własną stronę internetową www.kuzmicz.pl , na której książka moja jest prezentowana.
Niezależnie od materiałów zawartych w książce, opublikowałem szereg artykułów w prasie centralnej i lokalnej o zbrodniczej działalności UPA i szpiegowskiej OUN na rzecz wywiadów CIA i  MI-6, po operacji  wojskowej „Wisła”. Opisywałem też obecną tajną działalność OUN na Ukrainie i w Polsce zgodnie z tajną  Uchwałą OUN z 22 czerwca 1990 r., którą również opublikowałem na swoim blogu „zbrodnieoun-upa.blogspot.com „.
Wraz z grupą Kresowian z Uniwersytetów i Stowarzyszeń Kresowych, podpisałem się pod listami otwartymi, opublikowanymi w Internecie, a skierowanymi do :
- 17.11.2009 r. abp Stanisława Dziwisza w sprawie  gloryfikacji popleczników UPA,
- 26.05.2010 r. Premiera  Donalda Tuska w sprawie gloryfikacji UPA i brak przeciw działań,
- 09.08.2010 r. Ministra Sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego w sprawie rehabilitacji OUN -UPA i brak przeciwdziałania rozpowszechniania haseł faszystowskich,
- 01.12.2010 r. Minister Edukacji Narodowej p. Katarzyny Hall w sprawie nauczania w gimnazjach naszej młodzieży  pro banderowskiej historii , zawartej w   „TEKACH EDUKACYJNYCH” opracowanych  i dostarczonych do szkół przez  dr.  Grzegorza Motykę – obecnego  członka Rady IPN w Warszawie,
- 04.08.2011 r. list indywidualny, opublikowany w Internecie , do posłów w sprawie planowanych  uroczystości z udziałem prezydentów Polski i Ukrainy w Ostrówkach na Wołyniu i w Sahryniu w powiecie hrubieszowskim w Polsce.
To ta właśnie książka, moje publikacje i czynne zaangażowanie wraz z grupą  Kresowian w dokumentowaniu  zbrodni OUN – UPA  i przeciwdziałanie ich zwolennikom w Polsce ,oraz krytyka polityki IPN w tych sprawach, a nie wydumane „zbrodnie komunistyczne”, stały się przyczyną uwikłania mnie w 197 zbrodni, których nie popełniłem.
Na swoim blogu napisałem  wyraźnie, że w IPN za czasów rządów Unii Wolności usadowiła się  grupa pro banderowska, która skazanych zbrodniarzy z UPA przez WSR za zbrodnie, zaliczyła do „OSÓB REPRESJONOWANYCH PZEZ  PRL ZE WZGLĘDÓW POLITYCZNYH” i wypisała na każdego KWESTIONARIUSZ OSOBY REPRESJONOWANEJ. Na tych kwestionariuszach są nazwiska oficerów UB, Prokuratorów, Sędziów   i Ławników, których teraz ta grupa pro banderowska w IPN ściga, zakłada sprawy i kieruje do Sądów. Tak jest  ze mną, nie jestem wyjątkiem.
W uzasadnieniu postanowienia o przedstawieniu zarzutów z dnia 20 lutego2008 r. (Sygn. akt S23/01/Zk), prokurator Mirosław Puzanowski powołał się na 108 świadków, którzy potwierdzają moje przestępstwa. W uzasadnieniu postanowienia o przedstawieniu zarzutów z dnia 21 kwietnia 2010 r. (Sygn. akt S22/10/Zk) podano nazwiska dalszych 75 świadków, którzy potwierdzają moje przestępstwa. (Razem 183 świadków).
Wobec tego, że tych osób nie znałem i nie były one zatrzymane przez PUBP w Jarosławiu w czasie mojego urzędowania, skierowałem do prokuratora Mirosława Puzanowskiego wnioski o konfrontacje ze 110 świadkami. Wszystkie moje wnioski zostały przez prokuratora Mirosława Puzanowkiego odrzucone. Nie będę ich opisywał (zamieszczone są na blogu „Fałszerstwa IPN”), a podam przykładowo postanowienie z dnia 03.11.2010 (S22/10/Zk) o oddaleniu moich 15 wniosków o konfrontację z pierwszymi 15 osobami. W uzasadnieniu o oddaleniu wniosków, prokurator Mirosław Puzanowski napisał:
„Należy podkreślić, że w części, o której pisze oskarżony nie zachodzi żadna sprzeczność między jego wyjaśnieniami, a zeznaniami  wspomnianych świadków. Osoby te nie były nigdy zatrzymywane przez funkcjonariuszy UB i nie były też przytrzymywane w areszcie PUBP w Jarosławiu. Podejrzanego nie są w stanie rozpoznać, bo go nie znają, nigdy nie miały z nim bezpośredniego kontaktu, (…) a poza tym okoliczności  te nie mają znaczenia dla rozstrzygania przedmiotowej sprawy”.
W tej sytuacji, mój syn, w oparciu o moje pełnomocnictwo, wystąpił 15 września 2011 r. do Prezesa IPN dr Łukasza Kamińskiego z wnioskiem o zbadanie nieprawidłowości działań przeciwko mnie przez prokuratora Mirosława Puzanowskiego. Do rozpatrzenia tej sprawy Prezes IPN w Warszawie wniosek syna przesłał  do IPN w Rzeszowie. Odpowiedzi udzielił pismem Nr Skw6/11 z dnia 28 października 201 r. bezpośredni przełożony prokuratora Mirosława Puzanowskiego Pan Grzegorz Milisiewicz, który stwierdził, że „ uznałem  Pana skargę z 15 września 2011 r. na czynności prokuratora Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Rzeszowie  Pana Mirosława Puzanowskiego  za bezzasadną.” 
Nasuwa się w związku z tym pytanie, jaki jest sens włączać do sprawy zeznania 200 świadków, którzy obciążają mnie, a nie ma sensu konfrontacji z nimi, bo ich zeznania nic nie wnoszą do sprawy?
Otóż Szanowni Państwo, dla prokuratora Mirosława Puzanowskiego jest sens. Moja sprawa liczy 46 tomów, a każdy ma 200 stron. Zgromadzono tam materiały o tym, co działo się w całym powiecie jarosławskim od momentu jego wyzwolenia  w dniu 28 lipca 1944 r. do końca 1950 r. Włączono tam nazwiska osób z całego powiatu, jacy tylko za cokolwiek  byli zatrzymani. Te materiały nie wystarczały jednak do postawienia zarzutu zbrodni powiązanej z ludobójstwem. Prokurator Mirosław Puzanowski znalazł więc  polityczną grupę zatrzymanych  członków  PSL w czasie jego zawieszenia w dniu 07 stycznia 1947 r. Tworzy  więc z członków PSL  grupę polityczną, którą  ja w ramach czystek etnicznych chciałem zniszczyć i podciągnąć  ten czyn pod  artykuł II Konwencji ONZ o ludobójstwie. Prokuratorowi Mirosławowi Puzanowskiemu nie przeszkadza to, że artykuł II tej Konwencji i art. 3 ustawy o IPN, dotyczy takich czystek etnicznych jak w Kosowie, czy zagłada Żydów. ONZ nawet zbrodni Katyńskiej nie zakwalifikował do ludobójstwa!
Konwencja ONZ w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa z 09 grudnia 1948 r. (Dz. U. z 1952 r., nr 9, poz. 9 i nr 31, poz. 213), w Artykule II stanowi:
„W rozumieniu Konwencji niniejszej ludobójstwem jest którykolwiek z następujących czynów, dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowościowych, etnicznych, rasowych lub religijnych, jako takich:
a)     zabójstwo członków grupy,
b)    spowodowanie poważnego uszkodzenie ciała lub rozstroju zdrowia psychicznego członków grupy,
c)     rozmyślne stworzenie dla członków grupy warunków życia, obliczonych na spowodowani ich całkowitego zniszczenia fizycznego,
d)    stosowani środków ,które mają na celu wstrzymanie urodzin w obrębie grupy.
      Artykuł  3 Ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r. o IPN (Dz. U. 1998 nr 155,poz.1016) właśnie nawiązuje do tej Konwencji, ale jest ona stosowana przez IPN w Rzeszowie, nie według dokonanych czynów, a wybiórczo, według politycznych zapotrzebowań kierujących  IPN - em.
Z braku w tych zbrodniach i ludobójstwie chociażby jednego trupa, wymyślono różne tortury dokonywane rzekomo przez podległych mi pracowników, znanych i nieznanych z nazwisk. Nie ma też  znaczenia gdzie takie tortury były, dla prokuratora Mirosława ważne jest to, by przyczepić je mnie.
     Córka jednego z zatrzymanych tak zeznała:
„Gdy byłam dzieckiem ( urodz. w 1956 r.) i nie chciałyśmy jeść to, co mama podała, ojciec  mówił żebyśmy jedli, prawie się wściekał i mówił, „że gdy był w więzieniu we Wronkach, to musieli szczury smażyć i jeść, bo nic innego nie było”. Szczury w więzieniu może i były, ale w celach więziennych nie ma kuchni i naczyń do takich kuchennych czynności.  Takich zmyślonych zeznań jest dużo i chociaż z moją sprawą nie mają nic wspólnego, ale po przeczytaniu takich informacji, robią wrażenie, pobudzają nienawiść  i  powiększają  sprawę do 46 tomów.
Inny świadek przesłuchany w 2003 r. przez prokuratora Mirosława Puzanowskiego zeznał:
„ W 1944 r. gdy wracałem do Sieniawy ,zatrzymany zostałem przez Armię Czerwoną. Byłem  przez nich bity i osadzony w jakimś lochu, ale uciekłem. Latem 1945 r. zatrzymany zostałem w okolicy Tryńczy, powiat Przeworsk przez żołnierzy słabo mówiących po polsku. Zawieziono mnie do Przeworska. Byłem bity  do utraty przytomności, pod zarzutem przynależności do partyzantki. Bili mnie przez całą noc, aż do rana. Straciłem przytomność. Wyrzucili mnie wtedy na podwórze nieprzytomnego, oblali wodą i tak zostawili. Nie wykluczam, że byli to funkcjonariusze UB.”
Być może, że tak gdzieś było, tylko dlaczego ten wypadek z innego nawet powiatu przyczepiono mnie? Prokurator Mirosław Puzanowski dobrze natomiast wie, że takie bestialstwo nad człowiekiem wywołuje u każdego odrażający efekt i nie ważne gdzie to było i kto to robił, ale odniesie swój skutek.
Dnia 29 września 2011 r. złożyłem w skargę do Prokuratora Generalnego w Warszawie Pana Andrzeja Seremety w sprawie nagromadzenia w mojej sprawie materiałów nie dotyczących mnie. Odpowiedzi udzielił pismem Nr Skw 6/11 z dnia 28 października 2012 r. bezpośredni przełożony prokuratora M. Puzanowskiego, Grzegorz Malisiewicz, Naczelnik Oddziałowej Komisji ŚZpNP w Rzeszowie, który wyjaśnił, że:
„W literaturze prawa karnego procesowego często występuje podział dowodów na pierwotne i pochodne. Podział ten przeprowadza się w zależności od liczby ogniw, jakie występują między organem a poznawaną rzeczywistością, w związku z którą toczy się proces karny. Jeżeli występuje tylko jedno ogniwo, to mówi się o dowodzie pierwotnym, np. świadek , który był obserwatorem określonego zachowania, w związku z którym toczy się proces  karny. Z dowodem pochodnym mamy do czynienia, kiedy tych ogniw jest więcej, np. świadek, który słyszał o oznaczonym zachowaniu od innej osoby lub protokół z przeprowadzonej czynności dowodowej. Inaczej można powiedzieć, że z dowodem pierwotnym mamy do czynienia, kiedy chodzi o źródła dowodowe, w których zawarto „ślady” pochodzące wprost z określonego zachowania, np. świadek będący obserwatorem tego zachowania. Jeżeli taki świadek posiadaną informację przekaże innej osobie lub jego relacja zostanie utrwalona w postaci protokołu, to można mówić o dowodzie pochodnym (wtórnym).
Świadkowie, z którymi konfrontacji Pan się domagał złożyli zeznania stanowiące dowody pochodne. Konfrontacja tych świadków z Panem i okazanie im Pana nie byłyby zatem celowe pomimo, że osoby te dysponowały informacjami istotnymi dla prowadzonego śledztwa.”
     Panie Naczelniku Malisieicz. Te „dowody pochodne” jeżeli są potrzebne w IPN do czegoś, to niech Pan sobie je trzyma. W mojej sprawie są niepotrzebne, bo opisane tam są czyny karygodne, których ja nie popełniłem . Właśnie przez takich  „świadków pochodnych”  sprawa moja urosła do 46 tomów.
     „Pochodnymi świadkami” w mojej sprawie mogą być dzisiaj  wszyscy dorośli mieszkańcy Jarosławia, którzy byli świadkami wmurowania dnia 17 września 2010 r. z wielką pompą, tablicy na byłym budynku PUBP w Jarosławiu w asyście orkiestry, kompanii honorowej, pocztów sztandarowych i jej poświęcenia. Nikt nie zastanawiał się nad  tym, że treść na niej zawarta mija się z prawdą, a jeszcze bardziej fałszywe były komentarze, zamieszczone  w prasie i oficjalnej stronie Urzędu Miasta  w Jarosławiu. Skierowałem w tej sprawie list do Burmistrza Miasta Jarosławia i zamieściłem na ten temat  odpowiednią  informację na facebooku.
W czasie przesłuchań świadków nie pytano ich  o niedozwolone praktyki lub przestępstwa, a o „popełnione zbrodnie”, uprzedzano też, że jeżeli są poszkodowani ,to przysługuje im odszkodowanie. Po takim ustawieniu przez prokuratora  prawnika,  przesłuchiwanego,  łatwo może dojść do mówienia zmyślonych wydarzeń w nadziei na uzyskanie odszkodowania. Przesłuchiwanym podawano wprost moje nazwisko  i innych pracowników. Po przesłuchaniu w ten sposób 600 świadków i tak hucznej uroczystości, z udziałem mieszkańców  przy odsłanianiu tablicy, mit o „zbrodniach” pozostanie w umysłach ludzkich i w przekazach „pochodnym świadkom”  na długie lata.
W województwie rzeszowskim jestem osobą znaną. W 1957 r. gdy odszedłem ze służby na własną prośbę, pełniłem  funkcje społeczne w różnych organizacjach, bez zmieniania swojego nazwiska. Od ponad 60 lat nie wpłynęła  nigdzie na mnie  ani jedna skarga lub zażalenie, mimo różnych zakrętów politycznych w tym czasie:  rok 1956 czy 1989. Tu nie chodzi jednak o prawdę czy winę. To jest po prostu złośliwa zemsta. Okrutna tym bardziej dlatego, że uczestnicy wydarzeń i świadkowie bezpośredni  już nie żyją, a wszystkimi materiałami źródłowymi w tych sprawach, dysponentem jest IPN.
Mnie Kresowianinowi,  który doznał wiele krzywd od OUN – UPA przykro o tym pisać, ale to jest smutna  i gorzka prawda. W IPN jest grupa pro banderowska, która świadomie działa przeciwko Polsce i takim niewygodnym  jak ja. Ta grupa, po prostu zrehabilitowała wszystkich bandytów z UPA, skazanych przez Wojskowe Sądy Rejonowe i zaliczyła ich do „Osób represjonowanych przez PRL ze względów politycznych”. Na sporządzonych kwestionariuszach rehabilitacyjnych podane są nazwiska funkcjonariuszy UB, Prokuratorów, Sędziów i Ławników, których zaliczono do grona prześladowców, czyli represjonujących UPA. Przeciwko tym osobom, dziś 80 i 90 latkom, IPN prowadzi sprawy i sporządza akty oskarżenia. Oskarżone w ten sposób osoby, nie mają żadnych szans na jakąkolwiek obronę, gdyż nie dysponują materiałami, a świadkowie i rzekomi poszkodowani nie  żyją.
Szanowni Państwo.
Zostałem oskarżony o 197 zbrodni komunistycznych powiązanych z ludobójstwem, chociaż nie ma w tych zarzutach ani jednego trupa.  Proszę popatrzeć jak ta pro banderowska grupa w IPN, która  mnie oskarża o ludobójstwo, potraktowała swoich przyjaciół z UPA za faktyczne zbrodnie i ludobójstwo? Przytaczam tylko jeden fakt – poza rehabilitacją członków UPA ze zbrodni, o czym pisałem wcześniej.
Instytut Pamięci Narodowej – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Rzeszowie prowadziła śledztwo (Sygnatura akt S 59/09/Zi ) w sprawie zbrodni przeciwko ludzkości, polegającej na tym, że w nocy o godz. 22.00  dnia 04 października 1945 r. z rozkazu Galo Michaiła ps. „Konyk”  –  dowódcy  UPA na Pogórzu Przemyskim, trzy sotnie UPA:  Szczygielskiego Włodzimierza ps. „Burłak”, Jankowskiego Grzegorza ps. „Łastiwka”  i Dudy Michaiła ps. „Hromenko”, otoczyły wsie  Bratkówka, Pawłokoma, Dylągówka i Sietnica, płożone w rejonie Dynowa. Dokonały one w tych wsiach zabójstwa 13 osób, kilkoro zostało śmiertelnie pokaleczonych. Dokonano grabieży mienia, sprzętu domowego, żywności, odzieży, pieniędzy i inwentarza żywego. Splądrowane domy i zabudowania podpalono. Spłonęły całkowicie domy mieszkalne i zabudowania gospodarcze w 145 gospodarstwach.
Na stronie internetowej IPN nie podano nazwisk dowódców sotni UPA, którzy dokonali tych zbrodni, a jedynie imiona i pseudonimy. Cytuję końcowy wynik śledztwa, ogłoszony przez IPN – KŚZpNP w Rzeszowie w tej sprawie:
„Śledztwo  w tej sprawie umorzono 22 lipca 2009 r. ( data chyba nie jest przypadkowa –ŁK ),wobec braku cech zbrodni przeciwko ludzkości i przedawnienia karalności.  Oceniając zebrany w toku postępowania materiał dowodowy stwierdzono, że zbrodnie popełnione przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej w Bratkówce nie noszą cech zbrodni przeciwko ludzkości w rozumieniu art. 3 ustawy o IPN” – powołującym się na art. II konwencji w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa, przyjętej przez ONZ 09 grudnia 1948 r. 
I tu Szanowni Państwo, widać najwyraźniej  komu IPN służy, kogo ściga i kogo rehabilituje ze zbrodni i ludobójstwa. Z tegoż samego art.3 ustawy o IPN jestem oskarżony o „zbrodnie powiązane z ludobójstwem”, a z tegoż samego artykułu ustawy o IPN, śledztwo w sprawie faktycznych sprawców  ludobójstwa dokonanego przez UPA w Bratkówce i innych trzech wsiach, zostało umorzone, bo tam Rzeszowski IPN nie dopatrzył się go i przypomniał sobie, że karanie takiego  „pospolitego” chuligaństwa  przedawniło się już i nie trzeba było robić 46 tomów, bo wszystko zmieściło się w jednym tomie.
Niżej  podaję państwu linki do obejrzenia kogo IPN broni . Nie mam danych ,kim są ci, którzy wypełniali te kwestionariusze rehabilitacyjne na bandytów z UPA i czy są to Polacy?
                                                                      Łukasz Kuźmicz    

3 komentarze:

  1. Drogi Panie! Pana ofiary staną przed Panem w godzinę śmierci i nic nie pomogą usprawiedliwienia a nawet zaklinanie rzeczywistości.To co Pan robił ludziom na pewno wróci do Pana. Pan może nikogo nie zabił, ale doprowadził do przedwczesnej śmierci w więzieniach.Życzę Panu tego samego, co Pan robił innym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Anonimowy. Czy to samo powie Pan UPA i WiN? Ponieważ Pan jest ANONIMOWY - ja też skorzystam z tego fortelu.

      Usuń
  2. Lobby probanderowskie jest silne w Polsce, USA i Kanadzie, nie mówiąc o samej Ukrainie. Nie na darmo mówi się, że historia kołem się toczy...Sam fakt, że swoją książkę p.Kuźmicz musi osobiści rozprowadzać o tym świadczy. Książkę posiadam i każdemu polecam jej przeczytanie bez względu na postępowanie IPN względem pana majora. Grażyna

    OdpowiedzUsuń