wtorek, 28 grudnia 2010

Instytut Pamięci Ukraińskiej Powstańczej Armii

(Pełny tekst artykułu redaktora Jana Engelgarda z tygodnika "MYŚL POLSKA".)
Kiedy jeden z moich kolegów wyszperał w Internecie, na stronie IPN, kilka nazwisk w „Indeksie represjonowanych w PRL z powodów politycznych” i mi je pokazał – nie mogłem uwierzyć i przeczytałem dwa razy. Nie, pomyłki nie było. Pod literą „B” znaleźliśmy od razu cztery nazwiska „bojowców” UPA schwytanych w roku 1947 przez polskie lub czechosłowackie organa bezpieczeństwa. Znalezienie się upowców na tej liście to swego rodzaju nobilitacja – „represjonowani z powodów politycznych” – to brzmi jak wyróżnienie i oddanie hołdu. Dodam tylko, że IPN nie zdecydował się umieścić w tym rejestrze np. Lecha Wałęsy, ale zdecydował się na umieszczenie członków sotni UPA grasujących w Bieszczadach, zabijających polskich żołnierzy i palących polskie wsie.
Podajmy kilka przykładów. Wasyl Brewka (ur. 8 VIII 1915), analfabeta, członek sotni „Hromenki” (tej z filmu „Żelazna sotnia”), Brał udział w atakach na jednostki WP w Uluczu i w lesie k. Dobrzanki. Wyrok śmierci wykonano 1 X 1947 r. W kwestionariuszu wymienia się nazwiska „osób represjonujących”, czyli w tym przypadku pracowników Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Rzeszowie i pionu sądowego w Grupie Operacyjnej „Wisła”. Następny delikwent: Józef Boczkowski (ur. 8 VIII 1926), 4 klasy szkoły powszechnej, członek UPA, brał udział w napadach na jednostki WP i jednostki czechosłowackie. Następny: Bryliński Stefan (ur. 20 IX 1922), 5 klas szkoły powszechnej, członek sotni „Osypa”, potem „Burłaki”, oskarżony m.in. o „usiłowanie oderwania od Państwa Polskiego części jego obszaru”. Wyrok śmierci wykonano 28 IX 1948. I wreszcie Bochniak Adam (ur. 5 X 1925), 4 klasy szkoły powszechnej, członek sotni „Hrynia”, brał udział m.in. w ataku na Baligród i podpalaniu wsi polskich. Wyrok śmierci wykonano 2 IV 1949 r.
To tylko kilka przykładów – na liście figurują dziesiątki nazwisk członków UPA. Powstaje pytanie – jak to się stało, że w tym rejestrze umieszczono upowców? Jakie były przesłanki merytoryczne i polityczne? Można łatwo się domyśleć, że za takim rozwiązaniem stoi grupa pracowników IPN o wyraźnie probanderowskiej proweniencji. Są oni w IPN od samego początku, kiedy instytucja ta była pod kontrolą Unii Wolności. To ci pracownicy razem z naiwnymi polskimi historykami opracowali sławetny „Atlas podziemia niepodległościowego”, w którym straty UPA w walce w WP i KBW wliczono lekką rączką do strat polskiego podziemia! Mimo że w ogromnej większości przypadków podziemie polskie zwalczało UPA gdzie tylko się dało. Czy jednak hasełko „walki z komuną” może być aż tak zaczadzające, by godzić się na taką manipulację? Czy w imię tej obsesji mamy stawiać pod pręgierzem żołnierzy WP i KBW (w dużej części pochodzących z Kresów, często członków Samoobrony i AK), a wynosić na piedestał członków organizacji, która nosi na sobie piętno zbrodni ludobójstwa? Czy polscy kierownicy IPN (najpierw Kieres, teraz Kurtyka) nie mogą zrozumieć, że gdyby po 1945 roku nastała Polska „londyńska”, to także rozprawiłaby się z UPA, bo chodziło tu nie tylko o zapewnienie spokoju i bezpieczeństwa, ale i rację stanu? Kto więc w tej poronionej logice jest zbrodniarzem a kto bohaterem – gen. Stefan Mossor, przedwojenny oficer, wybitny sztabowiec, dowodzący Grupą Operacyjną „Wisła”, czy analfabeta z sotni „Hromenki”? To wstyd, że musimy dzisiaj zadawać takie pytania.
Pisałem nie raz, że IPN to instytucja zbudowana na fundamentach fałszywej ideologii, w dużej mierze antypolskich. Sprytnie podrzucona przez pogrobowców UPA idea „walki z komuną” sprawia, że IPN poluje na Polaków z WP i KBW a na listę represjonowanych wciąga analfabetów z sotni „Hromenki”. I to ma być budowanie fundamentów „wolnej Polski”? Czy w imię mitycznej walki z nie istnieją „komuną” musimy się jako państwo i naród tak upokarzać? I do czego to wszystko doprowadziło? – do totalnej kompromitacji w skali międzynarodowej, kiedy patron tej historycznej wizji na Ukrainie, Wiktor Juszczenko, uznał Banderę „Bohaterem Ukrainy”. IPN ma w tym swój udział, bo ściśle współpracował ze swoim probanderowskim odpowiednikiem w Kijowie, dostarczając mu dokumenty archiwalne na temat „prześladowań” UPA i wpisując na „listę represjonowanych w PRL” członków tej zbrodniczej organizacji. Niech o tym wiedzą ci wszyscy wrzeszczący, że zamach na IPN, to niemal zamach na Polskę.
Jan Engelgard

CZY V KOLUMNA OUN SIEDZI W IPN ?

      Od czasu powołania w Polsce IPN (Instytut Pamięci Narodowej)  ustawą z dnia 18 grudnia 1998 roku (Dz. U. Nr  155,  poz. 1016 z późn. zm.), w prasie i w Internecie ukazały się dość ostre, ale bardzo rozważne i realne, głosy krytyczne  o jego działalności. Niepokojące jest to, że te krytyczne głosy nie są przez rządzących brane pod uwagę, a IPN  - niczym  „państwo w państwie” - kompromituje Polskę i Polaków swoimi decyzjami   i postępowaniami.

      Działająca w ramach IPN Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, prawdziwych zbrodniarzy      z OUN – UPA wybiela i umarza śledztwa, prowadzi natomiast setki spraw wydumanych o nieistniejącej komunie i zbrodniarzach komunistycznych,  a często przeciwko tym, którzy walczyli z OUN – UPA.

       Takie działania są całkiem możliwe, jeżeli w IPN zatrudnieni są historycy ukraińskiego pochodzenia o poglądach probanderowskich, pokroju dr Grzegorza Motyki, który pracując w IPN w Lublinie, wydał książkę:  TAK BYŁO W BIESZCZADACH. Przedstawił w niej banderowców jako szlachetnych i  humanitarnych „partyzantów”  -przestrzegających konwencję międzynarodową -  wypuszczających wziętych do niewoli żołnierzy Wojska Polskiego, bez ich obrażania, nakarmionych i z opatrzonymi ranami, a Polskie Wojsko nazwał „ludojadami”.

      Ponieważ omawiany temat jest obszerny, dla przykładu podam tylko jedną sprawę śledczą, powadzoną przez IPN w Rzeszowie przeciwko zbrodniom UPA, których na Rzeszowszczyźnie w latach 1944 – 1948  było nie kilka a tysiące. Wiele z nich udokumentowałem i opisałem w swojej książce ZBRODNIE BEZ KARY, AP-W „Sandra” Rzeszów 2006 r.

      Śledztwo IPN o sygn. S 59/09/Zi w sprawie zbrodni przeciwko ludzkości polegające na zaplanowaniu i zorganizowaniu ataku na wsie zamieszkałe przez Polaków. Sprawa przedstawiała  się następująco:

      W nocy (o godzinie 22.00) z 4/5 października 1945 roku, sotnie UPA dowodzone przez ich dowódców: Włodzimierza Szczygielskiego ps. „Burłaka” i druga pod dowództwem Hryhoryja Jankowskiego ps. „Łastiwka”, otoczyły polskie wsie: Dylągówkę i Sietnicę. Sotnia UPA dowodzona przez Mychaiła Dudę ps. „Hromenko” otoczyła wsie Pawłokomę i Bartkówkę. Wszystkie te sotnie wchodziły w skład kurenia UPA dowodzonego przez Mychaiła Galo ps. „Konyk”, działającego w Okręgu I OUN – stanowiącym w strukturze UPA odcinek taktyczny „ŁEMKO”.

      W rezultacie tego napadu – według ustaleń IPN  -  we wsi Bartkówka zabitych zostało 11 osób, a trzy doznały trwałego kalectwa. Z innych wsi nie podano ilości ofiar w ludziach. Sotnie UPA w czasie napadu dokonały kradzieży mienia w postaci zwierząt gospodarczych, rzeczy osobistych, pieniędzy, odzieży, sprzętu gospodarstwa domowego. Spalono domy mieszkalne i budynki gospodarcze wraz ze sprzętem rolniczym i płodami rolnymi w 145 gospodarstwach.

      „Śledztwo w tej sprawie – jak podaje na swej stronie IPN – Komisja Ścigania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu w Rzeszowie – umorzono 22 lipca 2009 r., wobec braku cech zbrodni przeciwko ludzkości i przedawnienia karalności. Oceniając zebrany w toku postępowania materiał dowodowy stwierdzono, że zbrodnie popełnione przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej w Bartkówce nie noszą cech zbrodni przeciwko ludzkości w rozumieniu Art.3 ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej”.

      Czyli Kwestionariuszem nr Rz/WSR/0297, opublikowanym obok, wypełnionym przez dr Tomasza Berezę, znak akt: Sr. 1013/48 bandyta Szczygielski Włodzimierz ps. „Burłaka” – dowódca sotni UPA, został zrehabilitowany ze zbrodni na Polakach  i uzyskał w IPN Rzeszów: STATUS OSOBY REPRESJONOWANEJ PRZEZ PRL ZE WZGLĘDÓW POLITYCZNYCH. Osobami natomiast, które represjonowali „szlachetnych” bandytów, są funkcjonariusze Urzędów Bezpieczeństwa, Prokuratorzy, Sędziowie i Ławnicy, którzy prowadzili sprawy przeciwko nim i skazali prawomocnymi wyrokami,  za popełnione zbrodnie.

      Podczas gdy bandytom z UPA umarza się sprawy z braku cech ludobójstwa  i przedawnienia w rozumieniu art. 3 ustawy o IPN, to z tego samego artykułu prowadzonych jest  setki śledztw przeciwko funkcjonariuszom Urzędów  Bezpieczeństwa, za – świadome lub lekkomyślne - drobne, głupie i nieodpowiedzialne wybryki, czy nawet przestępstwa, zakwalifikowanych przez IPN jako zbrodnie komunistyczne powiązane z ludobójstwem.

      W świetle tych faktów, ślepego lub świadomego popierania przez cztery lata Wiktora Juszczenkę, który z morderców Polaków: Stepana Banderę i Romana Szuchewycza uczynił „bohaterów”, stawianie w Polsce pomników dla UPA, legalnie i nielegalnie, a rozbieranie polskich - należy sądzić, że V Kolumna OUN – w myśl jej uchwały z 22 czerwca 1990 r. -  usadowiona jest głęboko w IPN i działa bardzo aktywnie.

      Politykom, rządzącym Polską i nie zwracającym uwagi na to, co czyni IPN w Polsce – należy postawić pytanie:  kiedy obudzą się z letargu i spojrzą trzeźwo  na to, co wyprawia IPN w Rzeszowie, pozbawiony wszelkiego nadzoru i kontroli ? Żeby tylko nie było za późno i Polak nie stał się „ mądrym po szkodzie ”.   

      W swojej ocenie nie jestem odosobniony. Ostrzegał o tym dość wyraźnie w tygodniku MYŚL POLSKA jego Redaktor Naczelny Pan Jan Engelgard w artykule: INSTYUT PAMIĘCI UKRAIŃSKEJ POWSTAŃCZEJ ARMII, który w całości zamieszczam obok swojego artykułu.

      Omawiając ten temat zwracam się do naszych senatorów, którzy swoją uchwałą z 03 sierpnia 1990 r.  potępili operację wojskową „Wisła” przeciwko UPA, a także posłów, ministrów MSW i A, MON, MSZ i Edukacji, by obejrzeli film ukraiński „ŻELAZNA SOTNIA” , nakręcony w 2005 roku przez studio Ołesia Janczuka w Kijowie,  a rozpowszechniany przez Wytwórnie Filmową MEMORIAŁ w Kijowie. Jest on właśnie poświęcony sotni UPA „Hromenki”, która spaliła omawiane polskie wsie Pawłokomę i Bartkówkę. Antypolskiej podłości w tym filmie nie brakuje. Pokazana jest „bohaterska ” walka  zbrojna „Hromenki” z jednostkami wojskowymi ZSRR i Wojskiem Polskim  w naszych Bieszczadach i południowo – wschodnich terenach Polski, określanych przez OUN jako „Zakierzońskij” kraj Ukrainy, który Stalin zabrał Ukrainie i oddał Polsce.

      Ten film powstał wówczas, gdy opiekunowi banderowców Wiktorowi Juszczence polscy politycy pomogli zasiąść na stołku prezydenckim na Ukrainie i przyjmowano w Polsce z największymi honorami, obdarzono tytułem doktora honoris causa i stawiano w Polsce dla UPA pomniki. Polski film natomiast „Ogniomistrz Kaleń”, oparty na historycznej powieści płk Jana Gerharda, a dotyczący zbrodni UPA w Bieszczadach, odłożono do lamusa, by „nie urazić” W. Juszczenki i „nie zadrażniać” stosunków polsko – ukraińskich.
Taką ciemnotę wcisnął OUN polskim politykom swoją uchwałą z 22 czerwca 1990- r. i w tym Polska tkwi do dzisiejszego dnia.

       NAJWYŻSZY CZAS NA OPAMIĘTANIE PANOWIE, BO JAK DALEJ TAK BĘDZIE TO PRZYSZŁE POKOLENIA PRZEKLNĄ WAS.

                                                            
                                            Mjr  Łukasz Kuźmicz

niedziela, 26 grudnia 2010

SKAZANA NIEWINNA OSOBA.

SKAZANY ZA NIEPOPEŁNIONE WINY NA 10 LAT WIĘZIENIA.


W dniu 17 grudnia 2003 roku, listem poleconym nr R011584, otrzymałem z IPN w Rzeszowie wezwanie sygn. akt S23/01/Zk z dnia 12 grudnia 2003r. , podpisane przez prokuratora Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Rzeszowie Mirosława Puzanowskiego, o stawienie się 22 grudnia 2003 r. w siedzibie IPN w Rzeszowie przy ul. Słowackiego 18, pok. 214, jako świadek w sprawie P-120, dotyczącej podejrzanego Stanisława Wojtuszewskiego, o przestępstwo z art. 246 i inne k.k. z 1932 r.

         Po zgłoszeniu się w wyznaczonym dniu i czasie, prokurator Mirosław Puzanowski okazał mi mój Raport Specjalny z czerwca 1946, pisany do szefa WUBP w Rzeszowie. Raport ten składał się z 3 punktów. Kazano mi przeczytać tylko środkowy, drugi punkt. W tym punkcie napisane było, że pracownik PUBP w Jarosławiu, Stanisław Wojtuszewski zastrzelił osobnika o nazwisku Stanisław Kaniowski. Na wezwanie Stanisława Wojtuszewskiego, by Kaniowski poddał się, ten sięgnął po swoją broń i wówczas Wojtuszewski go zastrzelił. Przy zabitym znaleziono dwa pistolety, których nazwę i numery podano w raporcie. Na ta okoliczność zostałem przesłuchany jako świadek i w trakcie przesłuchania potwierdziłem, że złożony pod raportem podpis jest mój, że raport ten pisałem osobiście na maszynie i potwierdziłem treść punktu 2 Raportu Specjalnego, że Stanisław Kaniowskiego zastrzelił Stanisław Wojtuszewski.

         Dnia 17 marca 2006 roku, przesyłką poleconą, za potwierdzeniem odbioru, otrzymałem z Sądu Okręgowego w Przemyślu II Karny, ul. Konarskiego 6, wezwanie sygn. akt II K 5/06 z dnia 27 lutego 2006r. do stawienia się dnia 22 marca 2006r. w w/w sądzie , w charakterze świadka, w sprawie Władysława Partyki. Po stawieniu się w sądze na rozprawie, pytano mnie na okoliczność śmierci Stanisława Kaniowskiego. Powiedziałem wówczas, że w tej sprawie byłem wzywany 22 grudnia 2003r. do IPN w Rzeszowie i zeznałem, ze zabójstwa Stanisława Kaniowskiego dokonał pracownik PUBP w Jarosławiu, Stanisław Wojtuszewski, a nie Władysław Partyka, i że ten fakt jest opisany w moim Raporcie Specjalnym wysłanym do szefa WUBP w Rzeszowie, który okazano mi w IPN w Rzeszowie i na tą okoliczność byłem przesłuchany jako świadek.
         Drugie wezwanie z Sądu Okręgowego w Przemyślu sygn. akt. II K 31/06 z dnia 12 października 2006r. nakazywało stawienie się w sadzie dnia 15 listopada 2006r. Pytania Sądu dotyczyły sekcji zwłok, czy na wyposażeniu PUBP w Jarosławiu były rowery (nie było) i okoliczności zabójstwa Stanisława Kaniowskiego. W tej sprawie złożyłem wyjaśnienie, że w PUBP Jarosław zatrudniony był na pełnym etacie lekarz medycyny dr Eugeniusz Albert, który badał stan zdrowia osób zatrzymanych czasowo, a sekcja zwłok mogła odnosić się do tego, jak i w które miejsce ciała oddany był strzał  do zabitego Kaniowskiego. Zeznałem również, że Stanisława Kaniowskiego nie zastrzelił Władysław Partyka tylko Stanisław Wojtuszewski i ten fakt jest dokładnie opisany w moim Raporcie Specjalnym pisanym do szefa WUBP w Rzeszowie, który okazano mi w IPN Rzeszów w dniu 22 grudnia 2003r. i na ten temat złożyłem zeznania jako świadek.

         Trzecie wezwanie w tej sprawie z Sądu Okręgowego w Przemyślu sygn. akt II K 31/06 DJ z dnia 6 luty 2007r. otrzymałem 10 lutego 2007r., zobowiązujące do stawienia się w sądzie w dniu 7 marca 2007r. jako świadek w sprawie oskarżonego Władysława Partyki. Na rozprawie przedstawiono mi kilkanaście tomów akt, w których były moje różne raporty i sprawozdania pisane do WUBP w Rzeszowie w okresie od 1946 d 1948 r. Większość podpisów swoich sprawozdaniach potwierdziłem, do części wniosłem zastrzeżenia, a na jednym zakwestionowałem podpis jako nie mój, a podrobiony.

         Istotnym w tej sprawie jest to, że odnośnie zabójstwa Stanisława Kaniowskiego IPN w Rzeszowie dokonał manipulacji i fałszerstwa. Na odbywających się rozprawach w Sądzie Okręgowym w Przemyślu IPN Rzeszów nie przedstawiono mi do potwierdzenia mojego Raport Specjalnego z czerwca 1946r. pisanego do szefa WUBP w Rzeszowie, w którym w punkcie 2 opisałem dokładnie, że Stanisława Kaniowskiego zastrzelił pracownik PUBP Stanisław Wojtuszewski. Adwokat Jan Ginko z kancelarii adwokackiej z Zielonej Góry, który zapoznawał się z aktami sprawy stwierdził, że nie ma w nich ani Raportu Specjalnego j/w, ani wcześniejszych moich zeznań złożonych w IPN w Rzeszowie w 2003 roku.

Wynik tego fałszerstwa i manipulacji IPN w Rzeszowie jest taki, że chory, 85- letni Władysław Partyka, za niepopełniony czyn zabójstwa, wyrokiem Sądu Okręgowego w Przemyślu sygn. akt 31/06 z dnia 28 marca 2007r. skazany został na 10 lat więzienia. Sprawa ta przez obrońcę mecenasa Jana Ginko skierowana została 24 kwietnia 2008 roku do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Być może znajdzie tam sprawiedliwość ale nie odwróci to faktu, że Władysław Partyka odsiedział już w więzieniu 3 lata za niepopełnione czyny.

Na zakończenie opisu tej sprawy pragnę wyjaśnić dlaczego skazano za zabójstwo Stanisława Kaniowskiego,  nie Władysława Wojtuszewskiego, który go zabił, a Władysława Partykę. Otóż rzecz polega na tym, że w tym czasie Stanisław Wojtuszewski przebywał w hospicjum i nie nadawał się ani do przesłuchania ani do sądzenia. Podebrano więc innego pracownika z tego samego urzędu PUBP w Jarosławiu, Władysława Partykę, który jako zdolny, spokojny i inteligentny oficer już w organach Milicji Obywatelskiej dosłużył się stopnia pułkownika i odszedł na emeryturę. Nie mogąc zebrać przeciwko niemu jakiś materiałów obciążających za okres pracy w PUBP w Jarosławiu, a następnie w MO, przypisano mu z pełną premedytacją przestępstwo zabójstwa, którego nigdy nie dokonał i nie miał z tą sprawa nic wspólnego.

Podane fakty i dowody, pomimo prawomocnego wyroku, powinny zostać ponownie sprawdzone przez organa wymiaru sprawiedliwości oraz Helsińską Organizację Obrony Praw Człowieka i na tej podstawie podjąć działania zapobiegające podobnym fałszerstwom i łamaniem prawa przez IPN w Rzeszowie. Tym sposobem, dysponując wszystkimi materiałami niedostępnymi dla innych osób, IPN w Rzeszowie może dowolnie manipulować i skazać poprzez wprowadzanie sądów w błąd, każdą osobę w Państwie, nawet taką która nie miała jakiejkolwiek styczności z prowadzonymi przez IPN w Rzeszowie sprawami.


Mjr Łukasz Kuźmicz