czwartek, 17 listopada 2011

Działaniami Wojewody Rzeszowskiego w 1944r. dr Wiktora Jedlińskiego, nie można obarczać mojej osoby.

W Oficjalnym Serwisie Urzędu Miasta Jarosławia w pozycji Aktualności/ wydarzenia  >> Archiwum <<  2010 Wrzesień, zamieszczona została informacja z uroczystości odsłonięcia tablicy na budynku przy ul . Sienkiewicza 4. Obok tablicy wstęp ze słowami:

„ Ponad 50 lat temu – wówczas pod adresem Sienkiewicza 8 – m.in. żołnierze Armii Krajowej byli poddawani przez funkcjonariuszy UB okrutnym przesłuchaniom,  osadzani w więzieniach, zsyłani do sowieckich łagrów. W tym roku mija 19 lat od odsłonięcia pierwszej tablicy upamiętniającej wszystkich, którzy tam cierpieli i zginęli. Ze względu na jej nieczytelność, 18 września b.r. (2010 – ŁK) uroczyście odsłonięto  nową z tekstem następującej treści:

W TYM BUDYNKU W LATACH 1944 – 1956 MIEŚCIŁ SIĘ POWIATOWY URZĄD BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZNEGO  GDZIE BYLI WIĘZIENI , TORTUROWANI I STĄD PRZEKAZYWANI DO NKWD W CELU DEPORTACJI DO ŁAGRÓW W ZSRR ORAZ DO WIEZIEŃ NA TERENIE KRAJU ŻOŁNIERZE: AK, BCH, NOW, WIN.
ŚZŻ AK, KPN, NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” RI. WŁADZE MIASTA 17.09.1991 R.
DZIAŁACZOM OPOZYCJI ANTYKOMUNISTYCZNEJ I OBROŃCOM KOŚCIOŁA. BURMITRZ I RADA MIASTA JAROSŁAWIA 17.09.2010 R ”.

      W dalszej części na ten temat, zalecany jest do przeczytania  artykuł:
 „ Piwnice tego budynku wypełnione były najlepszymi synami Ojczyzny ”.

      Jeżeli publikuje się takie informacje oficjalnie na stronie Urzędu Państwowego, to powinny one odzwierciedlać stan faktyczny, a nie sensację napisaną w 1991 roku i powtórzoną – bez sprawdzania - dziesięć lat później.

      Opisując wydarzenia z lat 1944 – 1945, dla prawidłowej ich oceny,  trzeba wziąć pod uwagę sytuację jaka była wówczas i stan prawny jaki obowiązywał, który można dziś kwestionować, ale nie można go pomijać.

      W związku z działaniami Armii Radzieckiej i 1 Armii Wojska Polskiego przeciwko frontowym wojskom Wehrmachtu, 26 lipca 1944 r. PKWN podpisał w Moskwie porozumienie z ZSRR, oddające władzom wojskowym jurysdykcje        „ w strefie działań wojennych” .

      Czy to się komuś podoba czy nie, ale takie są prawa wojenne na terytorium objętych działaniami wojennymi.  Można mieć zastrzeżenia do takiego  porozumienia lub kwestionować je czy krytykować, ale przecież Rząd III RP w Konstytucji  z  02 kwietnia 1997 r., przyjętej  przez Zgromadzenie Narodowe,     w Rozdziale III,  Źródła prawa, Art. 90 -  też przyjął zapis, że:

„ Rzeczpospolita Polska może na podstawie umowy międzynarodowej przekazać organizacji międzynarodowej ( paktowi NATO – ŁK) lub organowi międzynarodowemu kompetencje organów władzy państwowej w niektórych sprawach ”.

      Stan wojenny – wprowadzony przez Prezydenta  Ignacego Mościckiego         01 września 1939 roku na terenie Polski - zniesiony został przez Prezydium KRN dopiero 16 listopada 1945 roku i do tego czasu wojska rosyjskie upoważnione były do działań w myśl prawa wojennego ,obowiązującego wówczas. A prawa wojenne  są takie, że na tyłach frontu nie mogą działać żadne inne siły czy grupy zbrojne bez wiedzy dowództwa kierującego walkami frontowymi.

      Polski rząd emigracyjny nie uznał, ani PKWN ani Tymczasowego Rządu Jedności  Narodowej, ale uznał go Stanisław Mikołajczyk  i wszedł wraz ze swoimi emigracyjnymi działaczami w jego skład. 05 lipca 1945 r. TRJN uznały Stany Zjednoczone, Francja, Wielka Brytania, Chiny, Włochy, Kanada i inne państwa. 16 października 1945 r. TRJN podpisał Kartę Organizacji Narodów Zjednoczonych  i Polska  z dniem 24 października stała się jej członkiem.

      Nasuwa się więc pytanie: Kto  - w świetle tych ustaleń i aktów międzynarodowych -  miał prawo wydawać w Polsce dekrety  czy rozporządzenia?  Rząd emigracyjny na uchodźstwie czy Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej?  – tym bardziej, że przecież  w tym samym czasie Stany Zjednoczone i Wielka Brytania cofnęły akredytację  / uznanie / dla   emigracyjnego rządu w Londynie. Dziś można to podważać lub krytykować, ale nie można pomijać faktu, że tak było. A ten fakt powodował między innymi skutki  jakie nastąpiły później.

      Po tym wstępie wyjaśniającym, powrócę do strony Urzędu Miasta Jarosławia opisującej aresztowania członków AK w 1944 roku przez pracowników PUBP w Jarosławiu.

      Otóż używane terminy i nazwy na stronie Miasta, opisane przez Andrzeja Zgryźniaka, na podstawie Magazynu „Nowiny” z 11- 13 .10. 1991 r.,s.1,3 i „Super Nowości”, trzeba uznać jako wybitnie zgryźliwe.  Nie mogą też być brane pod uwagę i traktowane jako prawdziwe źródło informacji historycznej,  gdyż na łamach tych gazet - w tym czasie – podawane były często różne sensacje, by zwiększyć nakład, a nie opisywać wydarzenia zgodnie ze stanem faktycznym.

       Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Jarosławiu, jako instytucji państwowej, do 12 września 1945 roku nie było na terenie Jarosławia i przypisywane mu działania do tego czasu mijają się z prawdą.

      Dr Wiktor Jedliński, adwokat z Jarosławia i działacz Stronnictwa Ludowego, które poparło PKWN i jego działacze - na czele z Wincentym Witosem – wchodzili w skład Krajowej Rady Narodowej. Dr W. Jedliński będąc w 1944 roku pełnomocnikiem  PKWN i Przewodniczącym Wojewódzkiej Rady Narodowej  w Rzeszowie,  mianował 20 sierpnia 1944 roku Romana Stelczyka z Jarosławia, Kierownikiem Referatu Bezpieczeństwa Publicznego przy Radzie Powiatowej w Jarosławiu. (Załącznik Nr 1).



       Powiatowy Komitet PPR w Jarosławiu przekazał do jego dyspozycji około 40 osób młodzieży lewicowych działaczy  (ZMW RP „Wici” i PPR) z okolicznych wsi.  To oni zobowiązani zostali do realizacji spraw i zadań, które opisał na stronie 40 dr hab. Zbigniew  Nawrocki   w swojej książce: „ZAMIAST WOLNOŚCI”  UB na Rzeszowszczyźnie  1944 – 1949.

      Romanowi  Stelczykowi, który nigdy nie był funkcjonariuszem Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, pomagali też: Roman Mielnicki i Ludwik Turek,  którzy również nie byli pracownikami UB, a zastępowali Romana Stelczyka z ramienia Komitetu Powiatowego PPR - o czym świadczy fakt, że po objęciu funkcji  Szefa PUBP w Jarosławiu 12 września 1945 r. przez faktycznego funkcjonariusza Urzędu Bezpieczeństwa  ppor. Jana Łężnego – Ludwik Turek sprawował funkcję Sekretarza Komitetu  Powiatowego PPR w Jarosławiu.
Wymieniony w książce pana Zbigniewa Nawrockiego Bolesław  Krzywiński, nigdy nie był szefem PUBP w Jarosławiu. Natomiast będący czasowo w Jarosławiu Tadeusz Ochocki, za popełnione czyny - nie zgodne z prawem - został wyrzucony z organów bezpieczeństwa i osądzony.

      W dokumentach archiwalnych istnieje zapis, że na podstawie Rozkazu Personalnego Nr 1 z dnia 11.09.1944 r. ( z mocą od 01.09.1944r.) mjr Mieczysław  Broniatowski mianował por.  Władysława Łężnego p. o. Szefem PUBP w Przeworsku  z dniem  02.08.1944 r. i z zadaniem organizowania PUBP  w Jarosławiu, ale go nie organizował, bo 24 .08.1944 r. odszedł do dyspozycji MON. Ppor. Jan Łężny – tym samym rozkazem - mianowany został na Szefa PUBP w Łańcucie. Organizacją Referatu Bezpieczeństwa Publicznego w Jarosławiu, przy Powiatowej Radzie Narodowej zajmował się od początku mianowany przez wojewodę dr W. Jedlińskiego – Roman Strzelczyk.

      Tych działań Referatu Bezpieczeństwa Publicznego przy Powiatowej Radzie Narodowej w Jarosławiu -  mimo, że na siedzibę tego Referatu Bezpieczeństwa wyznaczono budynek, w którym później funkcjonował faktyczny UBP – w żadnej mierze nie można zaliczać na konto PUBP w Jarosławiu.

      Przedstawiona sytuacja powstała z tych przyczyn, że zarówno mjr Broniatowski jak i wojewoda dr W. Jedliński, organizując Służby Bezpieczeństwa Publicznego na swoim terenie, nie mieli pojęcia jak ta służba będzie funkcjonować i komu podlegać. Dowodem na to są pieczątki nagłówkowe – do pism i okrągłe z godłem państwowym w środku. Na stronie zewnętrznej był napis: Wojewódzka Rada Narodowa  w Rzeszowie, a wewnątrz drugi napis: Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Rzeszowie. Podobnie było w Jarosławiu. Na okrągłej pieczątce z godłem był napis: Powiatowa Rada Narodowa w Jarosławiu, a wewnątrz drugi napis: Powiatowy Urząd bezpieczeństwa Publicznego w Jarosławiu.

      Wszystkie więc działania, jakie były w Jarosławiu do 12 września 1945 r., to jest do czasu mianowania przez ministra BP ppor. Jana Łężnego na Szefa PUBP w Jarosławiu, były działaniami Powiatowej Rady Narodowej w Jarosławiu i Komitetu Powiatowego PPR w Jarosławiu, a nie Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa  Publicznego w Jarosławiu.

      Sprawa następna. Do końca lipca 1947 r. zarówno WUBP w Rzeszowie jak      i PUBP na terenie województwa rzeszowskiego, nie zwalczały żadnego podziemia, bo nie miały o nim żadnego pojęcia. W Jarosławiu, to podziemie   („W i N”)  znajdowało się wewnątrz Urzędu  (Jan Wawro – oficer śledczy) i w Komendzie Powiatowej MO  (chor. Józef Pilecki – Komendant Powiatowy,
Michał Czarnecki – Kierownik Komisariatu MO w Jarosławiu, Zygmunt Krzyżanowski - Szef Służby Śledczej Komendy Powiatowej MO w Jarosławiu        i Józef Plęs – Powiatowy Komendant ORMO ), z którymi od maja 1946 r. pracowałem na co dzień i nie wiedziałem, że należą do organizacji „W i N”.
Nikt w tym czasie z polskiego podziemia niepodległościowego nie był represjonowany przez PUBP w Jarosławiu.
       Działających w Jarosławiu, jednej czy kilku grup (obecnie zaliczanych być może do podziemia niepodległościowego ), nikt nie zaliczał do podziemia, bowiem  charakter  ich działalności świadczył o tym.

- W kwietniu 1946 r. grupa ta dokonała napadu na kierownika młyna w
   Jarosławiu pana Lisowskiego, któremu zrabowała 60.000 złotych.

- W maju 1945 r. napadła w Jarosławiu na właściciela masarni pana Osieczko,
    któremu zrabowano 54.000 złotych.

-  18 maja 1946 r. grupa ta rozbroiła i zabiła trzech żołnierz Armii Radzieckiej,
    z batalionu łączności w Radymnie, którym zabrano samochód i około 25
    beczek benzyny.

      Dr Zbigniew Nawrocki w swojej książce „ZAMIAST WOLNOŚCI” UB na Rzeszowszczyźnie, na str. 55 i 56 opisał dokładnie strukturę WUBP w Rzeszowie od lutego 1945 r. Nie ma w niej komórki zwalczającej podziemie (oficjalnie zostało ono przecież rozwiązane i tak to traktowano), a był  wydział do walki z bandytyzmem. Na str. 143 tej książki Autor pisze:

„ Nazwa „W i N” po raz pierwszy pojawiła się w meldunkach rzeszowskiego aparatu bezpieczeństwa w lutym 1946 roku. Wydaję się, że istnienie tej organizacji nie zostało zauważone wcześniej przez kierownictwo Urzędów Bezpieczeństwa  Publicznego w województwie i to nawet pomimo zamachu dokonanego w dniu 24.XI.1945 r. przez bojówkę „Straży” rzeszowskiego wydziału pod dowództwem  Kazimierza Dziekońskiego  ps.”Bruno”  na przebywającym w szpitalu kierowniku Sekcji II Wydziału I WUBP ppor. Ludwiku Bojanowskim, określanym przez podziemie jako „sadysta, specjalista od dochodzeń”. (To był  st. szer. z  1 Armii WP, który nie umiał się posługiwać pistoletem i postrzelił się w nogę przy czyszczeniu broni – ŁK).
„ Intensywnie prowadzone dochodzenie w tej sprawie nie dało żadnych rezultatów i zarówno sprawcy, jak i ich rozkazodawcy pozostali przez długi czas nieznani dla UB.

       Inwigilacji – pisze pan  Z. Nawrocki – rozpracowaniu agenturalnemu i operacjom pacyfikacyjnym podlegały dotąd jedynie grupy po akowskie,  „dzikie” i endeckie, kontynuujące przeważnie swą walkę w oparciu  o struktury i składy osobowe  z okresu okupacji niemieckiej, częściowo rozpoznane już i zidentyfikowane przez UB. Głęboko zakonspirowany Rzeszowski  Wydział  „W i N” , pozostawał w dalszym ciągu nienaruszalny”.
(Rzeszowski  Okręg  „W i N” wykryty został dopiero 21 lipca 1947 roku – ŁK).

I dalej, pisze pan dr Z. Nawrocki na str. 144-145:

„ Na krótko przed referendum rozpoczął się okres kolejnej akcji propagandowej rzeszowskiego Wydziału „W i N” – Akcja „O” (opluskwianie). Została ona starannie ( w oparciu o wytyczne z Obszaru Południowego )  przygotowana, zaakceptowana przez prezesa w Zarządzie Głównym „W i N”, Franciszka Niepokulczyckiego,  oraz przeprowadzona na terenie całego województwa.  Celem akcji (…) było wywarcie presji psychicznej na najbardziej aktywnych funkcjonariuszy UB, MO    i członków PPR oraz zastraszenie drogą oskarżeń, pogróżek i fikcyjnych wyroków śmierci. Równolegle, za pomocą rozpowszechnianych w miejscach publicznych ulotek, trwała kampania ośmieszająca peperowców i aparat UB oraz informująca społeczeństwo Rzeszowszczyzny o nadużyciach i zbrodniach”. (Załącznik Nr 2).



      Te wyroki śmierci – jak pisze się teraz – nie były fikcyjne. W PUBP w Jarosławiu  w latach 1944 – 1947 zamordowano aż 18 funkcjonariuszy. Nie byli to agenci z Moskwy, ani komuniści czy działacze,  a po prostu  wiejska młodzież, która należała do ZMW RP „Wici”, Stronnictwa Ludowego,  BCh  i PPR – synowie okolicznej biedoty wiejskiej, której nowy ustrój dawał szansę awansu społecznego do  oświaty i lepszego życia. Za to byli zabijani, tam gdzie łatwo można było ich zabić: w szpitalu, w domu  a nawet w zakładzie fryzjerskim.

      Propaganda „ opluskwiania „, rozpoczęta przez „ W i N” w 1946 roku, trwa natomiast do dziś, bo publicznie rozpowszechnia  się w różnych publikacjach nienawiść do każdego kto był funkcjonariuszem UB. W szkołach podstawowych i gimnazjach, naucza się  młodzież pogardy i nienawiści do funkcjonariuszy UB, SB i MO , według zmyślonych scenariuszy, opracowanych w siedzibach IPN. ( Załącznik Nr 3).




       Publikuje się nazwiskami wykazy zbrodni dokonanych przez WUBP w Rzeszowie i PUBP w terenie , których te jednostki  nigdy nie popełniły  i na podstawie fałszywych materiałów sporządza się na żyjących jeszcze 86 letnich funkcjonariuszy UB, jak Władysław P. z PUBP Jarosław, akty oskarżenia i doprowadza się do wyroków skazujących.

      Autor artykułu na stronie Urzędu Miasta Jarosławia – A. Zgryźniak poleca do przeczytania internautom książkę dr Z. Nawrockiego „ZAMIAST WOLNOŚCI” UB na Rzeszowszczyźnie – 1944 – 1949  w odniesieniu do PUBP Jarosław, że liczył on  4o funkcjonariuszy, najwięcej od innych powiatów. Proponuje też sięgnąć do archiwalnego „Głosu Jarosława” Nr 14 (8 – 21.XI.1993), pt.  „Trofiejne  buty”.  Poświęcony on jest żołnierzowi AK,  który został napadnięty przez UB  w październiku 1944 r. w Jarosławiu i zginęło wówczas 5 członków.

      Otóż jeszcze raz podkreślam, że ta informacja w odniesieniu do działań
 PUBP w Jarosławiu, jest nie prawdziwa, bo Urząd taki nie istniał wówczas
w Jarosławiu. Był to Referat Bezpieczeństwa  Publicznego przy Powiatowej
 Radzie Narodowej w Jarosławiu – mimo, że siedziba jego była tam, gdzie
 później funkcjonował faktyczny Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa
 Publicznego. Jest to zasadnicza różnica w ocenie: co robił ten Referat
 Bezpieczeństwa Publicznego, podległy Powiatowej Radzie Narodowej w
 Jarosławiu,  a PUBP w Jarosławiu, podległy WUBP w Rzeszowie.
 Współdziałanie tego  Referatu  z  wojskami NKWD, aresztowania członków
 AK i wywózka ich do ZSRR, nie mogą w żadnym wypadku być przypisywane
 na konto działań PUBP w Jarosławiu.

      Dalej na tejże stronie internetowej Miasta Jarosławia istnieje –
 pogrubionymi literami – zapis:

„Terror komunistyczny do sięgnął  również członków legalnie działającego PSL
 Stanisława Mikołajczyka (1945 – 1947), z powiatu jarosławskiego
zamordowani  przez władze bezpieczeństwa zostali: Drabik Karol ( + 4.V.1946),
 Gąsior (+ 20.V.1945), Kisiel Jan ( + II 1946), Turek Stanisław (+ II 1946), Wilk
 Edmund ( + 6.V.1946), Winiarz Andrzej ( + V.1946), Wojnar Stanisław
 ( +V.1946). Źródło: R. Turkowski, Polskie Stronnictwo Ludowe w obronie
 demokracji 1945 – 1949, Warszawa 1996, ss.333 – 338; Słownik biograficzny
 ofiar terroru PRL, zestawił F. Wilk. „Zeszyty Historyczne”, s.6, Paryż 1964 ss.   
 8 – 15”.

       I tak to właśnie  „opluskwia” się  funkcjonariuszy UB po dziś dzień. Siedząc
w  Paryżu – dla odprężenia  się od  burdelowych rozkoszy -  sięga się po
 pióro i fabrykuje się zmyślone morderstwa dokonane przez Wojewódzki
 Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Rzeszowie na członkach  PSL.

      Nazwiska tych „zamordowanych” członków PSL, przypisanych Urzędowi
Bezpieczeństwa Publicznego w Jarosławiu, jako  sprawcy tych morderstw, autor
 artykułu zamieszczonego na stronie internetowej Miasta Jarosławia,
 zaczerpnął - jak można zauważyć -  z tabeli zamieszczonej w książce pana dr Z.
 Nawrockiego, strona  228. Zanim te nazwiska zamieścił – piszący na stronie
 internetowej Miasta Jarosławia - powinien nauczyć się lepiej i uważniej czytać,
 co faktycznie zostało napisane w książce, na która się powołuje.

       Pan dr Z. Nawrocki w sprawie tych zbrodni na str. 212 napisał w
 Odnośniku 117 wyraźnie, że:  „ W zasobie archiwalnym A DUOP  (Archiwum
 Delegatury Urzędu Ochrony Państwa) w Rzeszowie, autor nie odnalazł
materiałów dokumentujących i potwierdzających owe morderstwa”.
( Pan dr Z. Nawrocki był w tym czasie Szefem A UOP w Rzeszowie,  miał
nieograniczony  dostęp do materiałów UB  z tego okresu i napisał zgodnie z
 prawdą, że  „nie znalazł materiałów dokumentujących i potwierdzających
 owe morderstwa”,by dokonali ich funkcjonariusze Urzędów Bezpieczeństwa
 – ŁK).

      Oczywiście, siedząc w Paryżu, pan F. Wilk może beztrosko i bez żadnej
 odpowiedzialności pisać różne bzdury, które przez przypadkowych historyków
w Polsce przyjmowane są bezmyślnie za prawdę. Na zdrowy rozum, żaden
 organ państwowy czy prawny, takich bzdur nie napisze. Dla identyfikacji każdej
 osoby w Polsce (umarłej i żywej) obowiązuje zasada: musi być podane imię i
 nazwisko, imię ojca, data, miesiąc, rok i miejsce urodzenia, adres zamieszkania,
 data , miesiąc, rok i miejsce śmierci oraz wskazane okoliczności i przyczyny.
Jeżeli  tych danych nie ma, to przypisywanie komuś – w tym wypadku Urzędowi
Bezpieczeństwa - tych morderstw, jest zwykłym oszczerstwem i kłamstwem.
      
      Odnośnie  zabitego  dnia 20.V.1945 Gąsiora z Jarosławia, nie podano nawet
Imienia i nie wiadomo czy został zabity, bo w Jarosławiu mieszka obecnie
dziesiątki  rodzin o takim nazwisku.

      W sprawie morderstw dokonanych na członkach PSL, przypisywanych
Powiatowemu  Urzędowi  Bezpieczeństwa  Publicznego w Jarosławiu, podaję
 ich dane personalne z równoczesnym  wskazaniem, kto ich zamordował:

-  Drabik Piotr (Karol) s. Jakuba, ur. 18.0.1910 r. Cieszacin Mały, powiat
   Jarosław.  Do 1939r. członek ZMW RP „Wici” i SL, w czasie okupacji członek
   BCh, po  wyzwoleniu członek SL, rolnik, zabity został 29.03.1945 r. w
   Cieszacinie Małym przez bojówkę określaną jako NSZ,

-  Kisiel Tadeusz – Jan, s. Walentego, ur. 20.04.1923 r. Bystrowice, powiat
   Jarosław. W czasie okupacji członek BCh, po wyzwoleniu SL, funkcjonariusz
   PUBP w  Jarosławiu. Zabity został 04.XI.1945 r. w m. Maleniska, powiat
   Jarosław przez Edwarda Makarę ps. „Czarny”, członka bojówki PAS – NOW.
   (Załącznik Nr 4),



-  Turek Stanisław, s. Michała, ur. 19.01.1923 r., członek SL. Był
    funkcjonariuszem PUBP w Jarosławiu. Zabity został 03.12.1945 r. przez
    bojówkę bandycką działającą w Jarosławiu,

-  Wojnar Stanisław, s. Jana, ur. 02.05.1905 r. Białobrzegi, powiat Łańcut.
   Do 1939 r. członek ZMW RP „Wici”, w czasie okupacji członek BCh, po
   wyzwoleniu członek SL, krawiec. Zabity został 12.05.1945 r. we wsi
   Tywonia, powiat Jarosław przez bojówkę „Radwana” – NOW.

      Tak wygląda sprawa zabójstw członków PSL. Oni nigdy członkami PSL Mikołajczykowskiego nie byli. Należeli do Stronnictwa Ludowego, które wraz z ich przywódcą Wincentym Witosem, jego bratem  Andrzejem i innymi popierali PKWN i za to ich zabijano. Większość zabito  przed  Referendum Ludowym, by zastraszyć  członków SL i dać większą szansę  w referendum Stanisławowi  Mikołajczykowi.

      Siedzący w Paryżu autor tej sfabrykowanej listy, nie mógł wiedzieć , że Kisiel Tadeusz  i Turek Stanisław byli funkcjonariuszami PUBP w Jarosławiu i zamieścił ich jako zbitych przez ten Urząd. Większego absurdu już trudno wymyśleć, ale taki paszkwil jest – bezkarnie i publicznie -  głoszony do dzisiejszego dnia przeciwko  byłym funkcjonariuszom Urzędów Bezpieczeństwa,  społeczeństwu w kraju i za jego granicami.

      Jak się fabrykuje przeciwko pracownikom Urzędów Bezpieczeństwa różne       epitety, świadczyć może artykuł, autorem  którego – na stronie internetowej Miasta Jarosława - jest Jerzy Mielniczuk.  Swoje sensacje zaczerpnął z „Super Nowości”  na temat 87 letniego emeryta UB z Krosna, któremu Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił wyrok 8 lat więzienia z braku podstaw do skazania. To  autora artykułu Jerzego  Mielniczuka oczywiście nie zadawala i daje do komentarza swój  mściwy tytuł: „ Sąd lituje się nad ubekiem”. (Sąd nie jest instytucją charytatywną panie Mielniczuk i nie zajmuje się litościami,  a prawem obowiązującym w Polsce).

      Tak, to prawda i całe szczęście dla Polski, że w Sądach zasiadają wykształceni prawnicy, którzy szanują prawo, nim  się posługują  i nie zajmują się takimi paszkwilami jak pozbawieni  rozsądku, a zacietrzewieni , przypadkowi amatorzy historii i prawa.

      Ten artykuł o 87 letnim emerycie nie dotyczy przecież Jarosławia. Mógł go sobie zamieścić Pan Burmistrz Krosna, ale tu chodzi autorowi o to, by podbudować skalę nienawiści do funkcjonariuszy  PUBP w Jarosławiu i  zamieścił swoje złośliwe  widzimisie  z przybudowanym tytułem:  „Sąd lituje się nad ubekiem”.

       Podobnie rzecz się ma ze wstępem, opisującym odnowienie starej tablicy. Autor tego opisu nie ma pojęcia o faktach historycznych i pisze zmyślone przez siebie głupoty, nie mające żadnego uzasadnienia z faktami. Pisze on, że:

 „ Ponad 50 lat temu …. żołnierze AK byli poddawani przez funkcjonariuszy UB okrutnym  przesłuchaniom, osadzani w więzieniach i zsyłani do łagrów”.

Sprecyzujmy ten zapis.(Tablice odsłonięto 18 .09.2010 r.)
Ponad 50 lat temu, to lata 1955 – 1960. W tym czasie już UB nie było i nikt nie aresztował  nikogo za przynależność do AK. W 1956 wydana była powszechna amnestia polityczna i wypuszczano z więzień skazanych (Dz. U. z 1956, nr 11, poz.57 z dnia 28.04.1956r.).

Następny zapis:

„… mija 19 lat od odsłonięcia pierwszej tablicy upamiętniającej wszystkich, którzy tam cierpieli i zginęli.”

T o nie jest zapis, tak sobie, tylko to jest oskarżenie o zabójstwo, karane prawem. Jeżeli autor ma takie informacje, ze dokonano tam zabójstwa, to powinny być podane nazwiska, inaczej jest to takie samo oszczerstwo jak z tą sfabrykowaną listą o zabiciu członków PSL przez WUBP w Rzeszowie. Ten zapis jest wierutnym kłamstwem i wymysłem autora zapisu, gdyż w treści napisu na wmurowanej tablicy nie ma mowy, że było dokonane jakieś zabójstwo.    

      Dla takiego „historyka” jak Jerzy  Mielniczuk byłoby lepiej, gdyby zajął się  zbrodniami OUN – UPA na terenie powiatu jarosławskiego i napisał o tym, bo mieszkańcy Jarosławia w „Super Nowościach” nie przeczytają nic na ten temat, a zbrodni na niemowlętach, kobietach w ciąży I starcach, sotni  UPA : „Kruka” , „Tuczy”, „Kalinowicza”,   i  „Szuma” z kurenia  „Żeleźniaka”, których  na terenie powiatu jarosławskiego, od 1944 roku do 1947 było ogrom. Można o tym przeczytać w mojej książce: ZBRODNIE BEZ KARY ,wydanej w 2006 r. przez           AP – W  „Sandra” w Rzeszowie, prezentowanej na stronie: www.kuzmicz.pl


                                                                         Mjr Łukasz Kuźmicz                                                     

2 komentarze:

  1. Wielu naszych pradziadów, dziadów i ojców walczyło o wolność Polski i wielu z nich za tą wolność oddało życie - za wolność i demokrację !!! Czytając teksty takich pseudo-dziennikarzy i niby-historyków jakich Pan przytacza - nasuwa sie pytanie: Czy warto było? Czy oni na pewno marzyli o takiej wolności, gdzie bezkarnie i bezwstydnie można obrzucać błotem innego człowieka, aby podrasować swoją wątpliwą "karierę" ???
    Dlaczego w naszym, ponoć demokratycznym kraju można bezkarnie opluwać ludzi i jeszcze czerpać z tego tytułu korzyści i to nie tylko materialne, ale też dostawać wysokie odznaczenia państwowe ???
    Nasuwa sie pytanie, czy nie miał przypadkiem racji były poseł Drzewiecki mówiąc : "Polska to ... dziki kraj..." ????
    Barbara Czerkawska

    OdpowiedzUsuń
  2. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń